Powstańcy nie spodziewali się niebezpieczeństwa. Tymczasem 23 lutego w Chęcinach odbyła się narada dowództwa rosyjskiego. Jej inicjatorem był ppłk. W. Dobrowolski.
Zgodnie z planem opracowanym przez Dobrowolskiego, atak na obóz powstańczy miał się rozpocząć 24 lutego między godz. 10 a 11 rano. Atak wojsk rosyjskich miał być prowadzony z trzech stron. Od strony Chęcin nacierać miały oddziały ppłk Dobrowolskiego, od Jędrzejowa oddziały Gołubowa, ścigające Langiewicza już od kilku tygodni. Natarcie rosyjskie miał zamykać oddział płk Ksawerego Czengierego, naczelnika wojennego pow. kieleckiego, który miał atakować od strony Piekoszowa. Wojska rosyjskie, ciągnące pod Małogoszcz, liczyły ok. 2000 ludzi. Były doskonale uzbrojone i wyćwiczone. Według zamysłu Dobrowolskiego, partia Langiewicza miała być całkowicie rozbita.
Tymczasem o pobycie w Małogoszczu wspomina Ludomir Grzybowski (Pamiętniki z Powstania Styczniowego, Ludomira Grzybowskiego w opracowaniu Piotra Grzybowskiego, www.niedziela.pl), pochodzący z Chęcin młody powstaniec – uczestnik bitwy: „…Małogoszcz, licha bardzo mieścina, starodawnego typu budynki, przeważnie drewniane, zamieszkane przez mieszczan-rolników, a częścią i Żydów. Otoczone ze wszystkich stron lasami i górami. Samo zaś miasteczko rozpołożone w dolinie. Przybyliśmy w sobotę witani uroczyście, bo wyszła naprzeciw nam procesja z chorągwiami, obrazami. Księża na czele i mnóstwo ludu. Wprowadzeni tak do miasteczka rozlokowaliśmy się po domach, a Langiewicz ze sztabem zajął kwaterę na plebanii… Tam staliśmy dni kilka, nikt nas nie niepokoił. Odbywaliśmy musztry i ćwiczenia. Było nas tedy w Małogoszczu około pięciu tysięcy, zresztą sądzę, że nikt tego dokładnie nie wiedział, bo nie było godziny, aby bądź mniejsze oddziały, bądź pojedynczo nie przybywali. Nareszcie po tygodniowym postoju oznajmiono nam, że nazajutrz będzie bitwa, bo Moskale się zbliżają. Mnie jednak wciąż na myśli stały słowa ojca, że nie mamy odpowiedniej broni, nie mamy armat, nie mamy fortec, bo to wszystko w swoim ręku posiada nieprzyjaciel. U nas zaś cóż jest: trochę dubeltówek, pałaszy, reszta kos na długich drążkach po obsadzanych. (…)”
fot. Ludomir Grzybowski (archiwum rodzinne)